Termin "lo-fi" został ukuty przez DJ'a radia WFMU - Williama Bergera, który w latach 80 wpadł na pomysł prowadzenia programu poświęconego robionej w domowytm zaciszu muzyce. Ale nie tam zaczyna się historia muzyki lo-fi. Pierwszymi przypadkami wykorzystania nagrań niskiej wierności, mimo możliwości używania bardziej zaawansowanej technologii do rejestracji, były wydane na rynki komercyjne nagrania Buddy'ego Holly (po 1959) i Hanka Williamsa (1953), którzy zmarli u szczytu sławy. Fani desperacko szukający możliwości kontaktu z twórczością ich artysty nie byli zniechęceni faktem że płacą za nagrania z prób. W 1975 Bob Dylan wydał "The basement tapes" - nagranie z prób ze znajomymi, które odbywały się w luźnej i przyjacielskiej atmosferze, jaka umożliwiała wrażenie bezpośredniej partycypacji w intymnej sferze życia artystycznego Boba Dylana. Celowa produkcja lo-fi  zyskiwała popularnośc pierwotnie w środowiskach awangardowych (np. Lou Reed), szybko została jednak podchwycona przez pionierów punk'u (1976- Debiutancki album Ramones). W latach 80 wszedł szał na nagrywanie w domu na kasetach (tak zaczynali min. Daniel Johnston i Aphex Twin) idąc pod prąd coraz bardziej "wypolerowanej" muzyce pop, zjawisko to znane było jako "cassette culture". Pod koniec dekady, przeciw dopracowanemu technicznie i przemyślnie skonstruowanemu dźwiękowi death metalu wystąpili norwescy pionierzy black metalu (warto wspomnieć Darkthrone i Burzum, którzy wręcz ostentacyjnie "olewali" inżynierię dźwięku.), podobny trend zauważyć można było w ramach sceny muzycznej Seattle.